sobota, 2 czerwca 2012

Rozdział 12- Nie rób ze mnie tego czym nie jestem


Uznaliśmy wszyscy, że najwyższa pora wrócić do domu. Pojechaliśmy do kwatery chłopaków. Podczas jazdy wraz z Pamelą pogłębialiśmy wiedzę o chłopakach, a ta informowała mnie o takich rzeczach, że co chwila wybuchałam niekontrolowanym śmiechem
-Z czego taki brecht?- zapytał Niall
-A tek Se.. plotkujemy- ostatnie słowo wypowiedziałam przez śmiech
-Pamela, co ty jej mówisz?- zapytał Lou
-Nic marcheweczko, ty lepiej patrz na drogę- odparła
Nie wierzyłam w to, co chłopaki wyprawiali w wolne chwile. A gdy Pamela zaczęła
opowiadać mi nawet najdziwniejsze życiorysy, czułam, że lubię ich jeszcze bardziej. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Dochodziła północ, a po niecałych 5 minutach byliśmy już w ciepłym domku chłopaków. Niall przebił się przez wszystkich i z hukiem rzucił się na lodówkę, o mało się przy tym nie żegnając z życiem. Nie miałam już siły na zabawy więc chciałam wracać do siebie
-Louis, odwieziesz mnie?- zapytałam
-Gdzie?
-A gdzie indziej mogę jechać po 12 w nocy?
-Nie lepiej ci zostać tu?- zaoferowała Pamela
-Nawet gdybym chciała, to i tak nie mam rzeczy na jutro
-Wygrzebię ci coś u mnie- powiedziała
Po dłuższych namowach zgodziłam się. Poszłam z przyjaciółką do kuchni u usiadłyśmy przy stole obok siebie
-W barku jest wino, napijemy się?
-Polej- odparłam wznosząc ręce
Po chwili wróciła z butelką ‘napoju’ i wlała do dwóch kieliszków. Lubiłam gadać w takiej atmosferze
-A ze zdrowiem jak?- zapytała
-Jest już wszystko dobrze- odparłam, wiedziałam, że nie chce się wypytywać o szkołę, nie chciała mnie po prostu dołować. Obaliłyśmy prawie całą butelkę, wymieniałyśmy się różną ‘wiedzą’ na każdy temat (wliczając także chłopaków) i poznawałyśmy się bardziej
-Ale ploooty!- krzyknął ktoś z salonu
-Stul się!- wrzasnęłam w kierunku przebywania chłopców.
Pamela podniosła butelkę wina
-Już nie ma- odpowiedziała a ja zrobiłam smutną minkę
-To rozpoczniemy kolejną- powiedziała i podeszła do barku
-Nie ma już wina, ale jest coś takiego- odparła, po czym wyjęła z szafki Daniels’a
-Polej- wrzasnęłam
Procenty były ostrzejsze, ale jakoś nie przeszkadzało to nam. Tak samo jak Pamela miałyśmy mocne głowy, więc nie zważałyśmy na to, jak duże ilości alkoholu już wypiłyśmy. Po pewnym czasie język zaczął się płatać, byłyśmy przy końcu butelki, nie piłam ostatnimi czasy tyle, więc chyba byłam już wstawiona, podobnie Pamela. Gadałyśmy głupstwa, darłyśmy na cały głos, chłopcy nie wiedzieli, że w ich kuchni odbywa się degustacja, no ale cóż
-Mój miś!- wrzasnęłam i wstałam prawie co upadając
Pamela tylko coś pomruczała i z hukiem oparła głowę na stół. Prawie czołgając się dotarłam do salonu, gdzie od razy wszystkie oczy skierowane były w moją stronę
-Liam, skarbie, gdzie mój miś!- wrzasnęłam podtrzymując się ściany
-No tu, na kanapie Se leży- odparł
Zabrałam się, aby podejść do maskotki, jednakże jedyne co zrobiłam, to wywróciłam się na dywan
-Ej co ci jest- zapytał Harry, a chłopacy momentalnie podbiegli do mnie



***Z perspektywy Liama***

Wszyscy obtoczyliśmy leżącą na podłodze Rouse, pomagałem jej wstać, gdy nagle poczułam charakterystyczny zapach
-Czujecie?- zapytałem
-Ale co?- popatrzyli na mnie z zainteresowaniem
-Jest wstawiona- odparłem
Złapałem ją w talii i postawiłem jakoś na nogi. Nie miała siły ustać więc ciągle ją trzymałem
-Zaraz, Pamela!- wrzasnął Zayn
Ruszył do kuchni z hukiem, a po chwili doczłapał do salonu ‘nieprzytomną’ Pamelę
-To żeście zabalowały- powiedział Louis
-Dobra, zabieram ją do siebie, ty Zayn też powinieneś przetrzymać Pamelę w sypialni- powiedziałem. Chłopak przytaknął głową i pomógł jej Welc po schodach. Nie mogłem zrobić tego samego z Rouse, ponieważ stawiała opór i nie chciała iść. Wziąłem ją na ręce i ruszyłem w stronę mojej sypialni. Gdy przechodziliśmy jej próg dziewczyna wplątała dłonie w moje włosy. Położyłem ją na łóżku, jednakże ta nie chciała mnie puścić
-Nie idź..- wymamrotała
-Połóż się spać i odpocznij
-No ale zostań- wybełkotała
Usiadłem obok niej, lecz ta położyła mnie na materacu i oparła swoją głowę o moją klatkę piersiową, całkowicie pozbawiając mnie ruchu. W ogóle nie przeszkadzało mi to, cieszyłem się, że mogę być tak blisko niej. Marcin niema pojęcia, co stracił. Jednakże była pijana, i robiła to wszystko pod wpływem alkoholu. Czy zrobiła by tak gdyby była trzeźwa? Nie wiem, może nie chciała niczego ukazywać. Zbierała się po utracie marzenia i chłopaka, a ja nie umiałem jej pomóc, nie umiałem. Dziewczyna leżała we wszystkich ciuchach w chaotyczny sposób
-Rouse, musisz się przebrać- powiedziałem, ta tylko zamruczała
-No już, mykaj do toalety.
Dziewczyna podniosła się i przeturlała się do toalety. Bałem się, że może coś sobie zrobić, rozbić głowę o kant wanny lub prysznica, więc wszedłem za nią. Opierała się o szafki, nie funkcjonowała
-Co ty jutro zrobisz ze sobą?
-Będę żyć- odparła dumnie
-Dobra, ściągaj te ciuchy- powiedziałem i poszedłem szukać jej jakiś rzeczy na przebranie. Wybrałam jakąś bluzkę i spodenki, wróciłem do pomieszczenia gdzie Rouse zdejmowała, a raczej próbowała zdjąć bluzkę. Robiła to w przekomiczny sposób, chyba powinienem jej pomóc
-Ręce do góry- powiedziałem podchodząc do niej. Zrobiła to od razu, a ja pomogłem zdjąć jej bluzkę
-Włóż to- powiedziałem podając jej wcześnie wybraną swoją bluzkę. Wzięła ją i ‘próbowała’ założyć. Wybuchłem śmiechem
-Do góry- powiedziałem jeszcze raz i włożyłem na nią bluzkę
-Dobra, teraz musisz Se sama poradzić- powiedziałem i położyłem spodenki na komódce.
Nie chciałem zajść zbyt daleko, nawet gdy jest pijana. To chamskie. Udałem się do pokoju i usiadłem na łóżku. Myślałem nad Rouse. Muszę przyznać. Podobała mi się. I to bardzo. A wszystko wzrosło gdy pocałowałem ją pierwszy raz w klubie, potem gdy graliśmy, ale to było tylko wyzwanie, a na koniec w szpitalu. No głupi jestem. Zawsze byłem tym rozsądnym, i nie pakowałem się w głębsze związki z dopiero poznanymi mi dziewczynami. Ale ona nie jest zwykłą dziewczyną, o nieee. W żadnym wypadku. Jest idealna. Delikatna, ale stanowcza. Nie użala się nad sobą, nie jest typową nastolatką, która uwielbia róże, romanse, zakupy i wysokie szpilki. Ona uwielbia horrory, dreszcze adrenaliny i trampki. Ale problem jest taki, że… ja jeszcze nie zapomniałem. Nie zapomniałem o.. o Danielle. Nie! Weź się człowieku pierdolnij w beret! Danielle to przeszłość. A Rouse to… przyszłości? Z przemyśleń wyrwała mnie Rouse wychodząca z łazienki. No nie.. w tej koszuli, która całkowicie zasłaniała jej spodenki wyglądała tak… no tak.. seksownie. Dziewczyna chyba powoli dochodziła do siebie. Była już pewniejsza, a ja jak debil wpatrywałem się w nią jaw w obrazek
-Coś nie tak?- zapytała
-Tak. Znaczy nie, nie, wszystko dobrze- odpowiedziałem
-Chyba za dużo wypiłam- stwierdziła łapiąc się za głowę
-Ale szybko dochodzisz do siebie, jestem pełen podziwu- odparłem z uśmieszkiem
Rouse usiadła obok mnie, poczym opadła na poduszki
-Skutki dopiero odczuje jutro
-Dasz radę
-Dobra, idź połóż się spać, odpocznij- wstałem i udałem się w stronę drzwi
-Czekaj, możesz tu zostać? Lepiej nie zostawiaj mnie w takim stanie
-A to czemu?
-Ostatnio skończyło się występem w domu spokojnej starości- na widok jej miny wybuchłem śmiechem
-To nie moja wina!- wrzasnęła
-Dobra dobra- odparłem i położyłem się obok niej, po drodze gasząc światło -A teraz wio spać
Rouse obróciła się w moją stronę i położyła głowę na mojej klatce piersiowej. Zasnęła od razu.

***Z perspektywy Rouse***
Zasnęłam nieziemsko szybko. Doskonale pamiętam co wydarzyło się poprzedniej nocy. Przynajmniej tą cześć spędzoną z Liamem. Nawet nie wiem co się wpakowuje. Zawsze byłam buntowniczką, a może nadal jestem? Tylko no.. bez przegięcia. Spojrzałam na zegarek stojący na komodzie. Godzina 10:17. No trzeba się zbierać. Delikatnie odsunęłam się od chłopaka i zebrałam się z łóżka. Moja głowa chyba eksplodowała. Zeszłam na dół, sięgnęłam do szafki z lekami i sięgnęłam po aspirynę. Postanowiłam wziąć poranną toaletę, no ale.. nie miałam ubrań. Weszłam do pokoju, w którym spała Pamela z Zanem. Tak słodko wyglądają, kiedy śpią przytuleni do siebie
-Pamela- syknęłam a ta tylko burknęła pod nosem.
Podeszłam do jej szafy, wyciągnęłam szare jeansy i czarne trampki. Nie mogłam jakoś wybrać żadnej bluzki, jakoś nie miała tego ‘mojego’ stylu. Coś błysnęło mi w główce i wróciłam znów do pokoju Liama. Podeszłam do jego szafy i zaczęłam poszukiwania. Wybrałam szarą bluzkę, która była na serio świetna, przebrałam się i spojrzałam w lustro. Strzał w 10! W pewnym momencie mój telefon zadzwonił. Był to sygnał sms-a. Spojrzałam na wyświetlacz, o dziwno zdziwiło mnie, gdy na ekranie widniało zdjęcie Missy

„Cześć kochana. Przepraszam, że tak dawno się nie odzywałam. Słyszałam co cię stało i bardzo mi przykro. Tak dawno cię nie widziałam, może chciałabyś się dzisiaj spotkać? Odpisz szybko- Missa.

Bardzo ucieszyła mnie wiadomośc od Missy. Była moją najlepszą przyjaciółką od lat. Od czasu ciąży nie rozmawiałyśmy, i znacznie odsunęłyśmy się od siebie

„No cześć. No pewnie, że gdzieś wyskoczę. Gdzie i kiedy?”

„Idź już pod klub, będę czekać”

Mina od razu była uśmiechem. Nagle z góry schodził Niall
-No Liam niedługo straci całą zawartość garderoby
-Oczywiście, pozdrów wszystkich jak wstaną
-Wychodzisz gdzieś?
-Ciekawość jest grzechem- odpowiedziałam i wybiegłam z domu. Tak bardzo cieszyłam się z naszego spotkania.


Z daleka widziałam już uśmiechniętą Misse, która machała do mnie jak wariatka. Rzuciła mi się na szyję i nie zamierzała pościć
-Nie masz pojęcia, jak się stęskniłam 
-Nie tylko tu, uuuuu widzę, że nasza pociecha jest już widoczna 
-Niedługo ujrzy świat

Udałyśmy się do kawiarni, gdzie rozmawiałyśmy większość czasu
-Tak strasznie mi przykro
-Daj spokój Missa, stało się, ja nie będę już rozpaczać, ty mów jak ty się czujesz
-U mnie dobrze, wszelkie badania zrobione, tylko czekać na sygnały-  wiedziałam, że muszę zapytać ją o Marcina. Podejrzewałam, że to może być jego dziecko 
-Missa, mogę ci zadać pytanie?
-Wal śmiało
-Kto jest ojcem dziecka?- zapytałam
-Przecież mówiłam, że Anton
-Anton półtora roku siedzi NY, a ty jesteś w 7 miesiącu ciąży, błagam cię, nie rób ze mnie tego czym nie jestem
-Możemy nie rozmawiać o tym? 
-Dlaczego to ukrywasz, mówiłaś mi wszystko, zawsze
-To nie jest łatwe, dobra?
-Widziałam, jak w dniu mojego wypadku wychodziłaś od Marcina
-No i co prz.....- popatrzyła na mnie nie dowierzając- Ty myślisz, że Marcin zrobił mi dziecko?
-Widziałam, jak..
-Jest moim przyjacielem, i to, że go odwiedzam, nie znaczy, że muszę lecieć z nim do łóżka!- wydarła się, kilka osób w kawiarni dziwnie na nas spoglądała 
-Nie wiesz, kim jest ojciec? Ktoś cię zgwałcił? Poszłaś z kimś do wyra? Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?!!
-Bo sama nie mogę nic zrobić, rozumiesz? Wiem, kim jest ojciec, ale gdybym powiedziała, moje życie, a także jego, nie było by normalne.... twoje życie też nie- głos się jej załamał
-Co ja z tym mam wspólnego?- zapytałam zdezorientowana 
-Uważaj, gdy jesteś w swoim domu..- powiedziała i wyszła.



Witam wszystkich. No tak, już jest kolejny rozdział, jakoś chciałam rozwinąć wątek Liama i Rouse. Nie wiem co myśleć o tym rozdziale. Jednakże mam wielką prośbę. Wiem, że mojego opowiadania na pewno nie czyta tylko kilka osób. Z każdym dodanym postem liczba zwiększa się i to dużo. Więc chciałabym, abyście po przeczytaniu dodawali komentarze. Zawsze cieszą mnie i motywują do dalszego pisania, dla was to drobnostka, a dla mnie wielkie szczęście. Więc zostawiajcie po sobie ślady. Do następnego razu

Rouse